E-Literaci - pokoje wspóczesnej literatury pięknej


Doącz Do Nas

Zaloguj siś by mieć dostęp do całości serwisu

Na forum: Konkurs Dzień MatkiPantum -warsztatyUrodziny Andrzej IwanowiczMajówka z flagą i konstytucjąUrodziny Jadwigi Pławik-IgiPISZEMY POPRAWNIEWiersz BiałyWiersze czytane o porankuŻYCZENIA WIELKANOCNEUrodziny Jurka Żocha

Apr 19
2021


twitter

Samotna w tłumie część III
dodany przez Barbara Mazurkiewicz o godz. 19:55:04

 
* * *

                        Cisza, słychać tylko rytmiczne dźwięki aparatury podtrzymującej życie. Jednostajny rytm przerwa nagły i spazmatyczny kaszel, który poderwał na równe nogi czuwający personel medyczny.
Wyrywała się, krzyczała z bólu i zrywała wszystko z siebie, co było jej obce. Dopiero teraz Mark dostrzegł rany na przedramieniu i piersi wyłaniające się zza szpitalnej koszuli / o ile można to tak nazwać / i odklejających się opatrunków. Stał bezradny za szybą, niezmiernie przejęty jej stanem. Wolał na wszelki wypadek nie podejmować żadnych kroków, aby go nie wyproszono. Lekarz uspokajał Haneczkę, a asystujący mu pielęgniarz poprawiał kroplówkę
i opatrunki. Na szczęście trwało to jakąś chwilę. Po zastrzyku zamilkła.
- Usnęła, na szczęście wróciła do żywych, teraz może spać normalnie - powiedział lekarz, odłączając aparaturę. Zdał raport swoim zmiennikom i podał zalecenia, zanim skończył dyżur. Chwilę później znowu było spokojnie. Do czasu, kiedy nadszedł wystraszony chłopiec z uroczą młodą brunetką. Nie mógł sobie darować, że nie było jego w momencie wybudzenia matki. Miotał się nerwowo, objął / mocno przyciskając do siebie / dziewczynę, jakby chciał wejść w nią, aż zajęczała…Ała...co robisz? To boli! - nie reagował, był jak w transie. Stał mocno wtulony. Uspokajała go.

        Mark, patrzył na nich ze wzruszeniem, chociaż nie wiedział kim jest i skąd się wzięła. Żal ścisnął mu gardło. Nie wiedział, co powiedzieć. Milczał. Po kilku minutach odezwał się Paweł - Sory, nie przedstawiłem ci mojej dziewczyny, właśnie przyleciała z Polski.
- Chwilę później stali na otwartej przestrzeni. Palili papierosy rozmawiając o planach na dziś
i na kolejne dni, / o ile stan Hani się polepszy /. Widocznie spokojniejsi wewnętrznie. Nie wiadomo dlaczego, Paweł poczuł chęć mówienia.
- Komu potrzebne są ofiary? Po co ból i cierpienie?. Już nic nie będzie takie same. Ona miała tyle szczęścia, o mały włos nie umarłaby przeze mnie. Teraz będzie pamiętać kto ją zabił. Ja ją zabiłem!

* * *
"w pół zastygłe"

ominął, kiedy się potknęła i upadła
stwierdził, że to bez znaczenia
wierząc w swoje zuchwalstwo.

jeden wypadek
skroplił ciemne chmury
twarz — nie podobna z fotografii
pamięta kto wtedy ją zabił.

Ciało żyć musi
ścięte z nóg — dla siebie obce.



- Paweł, co ty bredzisz! Nie widzisz, że rodzi się nadzieja, aby zacząć wszystko od nowa? Zresztą, trzeba było przed tym, co się wydarzyło zastanawiać nad sensem życia… Odezwała się Kasia.
Problem ten pojawił się odkąd dostrzegł samochód sportowy, a raczej to, co z niego zostało po wypadku. Nie dawało mu też spokoju, że matka może być w jakimkolwiek stopniu niesprawna. Po kilku sztachach Marlboro zrobiło mu się niedobrze. Przywarł do ściany kliniki łapiąc oddech. Serce waliło mu jak młotem, aż pot strużkami spłynął po twarzy. Odwrócił się do Marka, żeby omówić jeszcze kilka spraw związanych z matką.
- Jesteś wyczerpany do granic wytrzymałości, najlepiej będzie jak zawiozę was oboje do domu matki, zaraz ma przyjechać Harry, będzie przy niej czuwał. W razie czego zostaniemy w kontakcie telefonicznym - rzucił Mark.
- Tak, pojedziemy odpocząć, nic jej życiu już nie zagraża — jak stwierdził lekarz. Jestem zmęczona po podróży - dodała dziewczyna.
- Co ty wiesz o życiu? Moje jest gówno warte. Wszystko zmarnowałem, zniszczyłem i nie mam po co żyć. Chcę umrzeć! Chcę, żeby skończył się ten koszmar! - Krzyczał i płakał jednocześnie.
- Koszmarem nazywasz to, że jestem z tobą, że twoja mama żyje?!
Dziewczyna zdenerwowana podniosła głos na niego.
Mark, który nie rozumiał ich kompletnie, wskazał zapraszającym gestem na samochód, aby wsiadali. Dziewczyna z wahaniem zajęła miejsce obok chłopaka, który cały czas był jakby oszołomiony.
- Musisz się porządnie wyspać Paweł — uspokajała.
Kiedy wjechali na autostradę, Paweł jeszcze chwilę coś mamrotał i usnął.
 
*
- Śpisz kochanie?
Dotknęła delikatnie jego twarzy. Spojrzał półsennie — jeszcze chwileczkę — odparł leniwie. Położyła głowę na jego przedramieniu, a długie, czarne włosy opadły miękko w pukle. Nasłuchując bicia serca; trwała tak w bezruchu. Wreszcie opuszkami palców zaczęła dotykać jego torsu. Ręka opadała coraz niżej i niżej... Zareagował uśmiechem i odwrócił się do niej. Ciasno złączeni odwzajemniali namiętnie pieszczoty. Bezszelestnie zsunął z ramion czerwoną nocną koszulkę.
- Ale ty — chciała coś powiedzieć, kiedy on położył delikatnie palce na jej ustach.
ciii...nic nie mów.
W jego oczach widziała pożądanie i pewność siebie jednocześnie. Zawsze, gdy patrzył tak na nią, w jej sercu pojawiało się poczucie namiętności i bezpieczeństwa. I tym razem to powróciło. Prężyła wyczekujące ciało. Pieścił z lekko zaborczą silą wprawiając w rozkoszne wibracje. Znał jej czułe miejsca — bardziej niż ona sama. Zapominali o oddechach, gdy struna erotycznych doznań pozwalała grać najwspanialszą sonatę. Dłonie i usta pragnęły dotrzeć wszędzie. Ciała nie umiały już leżeć spokojnie, wyginały się jakby prosiły, o jeszcze, by ten rozkoszny poranek trwał wieki.

Jak róże potrzebują wody
Jak świeczka tlenu, gdy płonie
Jak noc rannego wstawania
Jak dzień dotyka zachodu
Tak oni bardzo spragnieni siebie

Zaraz po śniadaniu przyjechał Harry, aby podrzucić ich do szpitala. Powietrze lekko wibrowało, co sprawiało przyjemną, aczkolwiek niepokojącą podróż — co u matki? - myślał -Jednak przemieszczali się swobodnie. Rudy pył, niesiony wiatrem wciskał się wszędzie. Migotał w promieniach słońca — niczym deszcz z Marsa Kilka godzin spędzonych z Kasią
i piękny poranek,  podziałały na Pawła relaksacyjnie.

        W drodze od parkingu, aż na oddział nie zamienili słowa. Jakież zbudziło w nich niepokój, kiedy nie zastali Hani na sali. Paweł zacisnął kurczowo palce w dużych brązowych oczach pojawiły się łzy. Na nieszczęście, nie było też nikogo z personelu medycznego, aby mogli zapytać, zasięgnąć informacji.
Kasia spoglądała przerażona na Anglika, jak stał pośrodku korytarza z podniesioną dłonią. Najwyraźniej dawał komuś niezrozumiałe jej znaki. Przymknęła oczy.
- Boże! Co się dzieje, nic nie rozumiem. Dlaczego nikt nie zadzwonił? - Mówiła z przejęciem. W szpitalu panowała cisza. Zdjęła czerwone szpilki na korytarzu. Pobiegła do ubikacji i zwymiotowała. Po doprowadzeniu się do ładu wróciła do mężczyzn. Harry, czekał na jakiś telefon. Paweł smutny usiadł obok krzesła na posadce. Tak bardzo chciał się rozpłakać, ale dziewczyna przykucnęła przy nim, dając nadzieję, że będzie dobrze. Pocałował ją w czoło.
- Przepraszam, naprawdę nie wiem, co mam powiedzieć … wyszeptał i przytulił.
- Nie mów, czekajmy cierpliwie - Harry, patrzył na nich badawczo, a jego żywe oczy wymykały się spod zmarszczek. Sięgnął po telefon i wybrał numer Haneczki. Jakiś kobiecy głos odezwał się po drugiej stronie. Nie była to ona, ale dowiedział się gdzie jest.

Nie było przy niej nikogo.
- Mamo, mamuś! Dzięki Bogu, a tak się martwiłem…
Słyszała głos syna. Nie odpowiedziała. Leżała bez ruchu wpatrzona w przysłonięte żaluzją okno. Miała na sobie gorset usztywniający kręgosłup.

- Dzień dobry…
 
Trudno było spojrzeć w twarz matki chłopaka. Nie wiedziała jak zareaguje na jej widok.
- Przepraszam, że się tutaj pojawiłam. Dowiedziałam się od Pawła o wypadku i… zdecydowałam jak najszybciej przylecieć - spojrzała na niego, przełykając głośno ślinę.
- Co za ulga, że obudziła się pani nareszcie.
Hania próbowała coś powiedzieć, jęknęła cicho, z oczu wypłynął potok łez. Oddychała płytko przez rozchylone usta.
- Ok! Nie będziemy ją męczyć, wyjdźmy na chwilkę, niech ochłonie — rzucił mężczyzna.
Skinęła głową i przechyliła na ramię, aby odprowadzić ich wzrokiem. Odwrócili się jak na komendę, wyszli cicho zamykając za sobą drzwi.

* * *
           Hani sukcesy, to: spełniona matka, wzorowa żona i śpiesząca z pomocą każdemu, kto potrzebował. Zmieniła się na wielką korzyść — z małomiasteczkowej, w światową ambitną biznes woman. Wszystko, co osiągnęła — zawdzięcza ciężkiej pracy
i samozaparciu. Przesadnie zależna od opinii swojego męża, zawsze koncentrowała się na własnej rodzinie. Może dlatego, że sama wywodziła się z korzeni, na które specjalnie nie było co zwracać uwagę — uboga, wielodzietna robotnicza rodzina. Przyszła na świat, jako cicha siostra — hałaśliwego brata bliźniaka. W dzieciństwie wpędzał ją w kompleksy, później nie zwracała na to uwagi. Dziś, nie mogą żyć bez siebie. Tyle, że oddaleni o tysiące mil. Opisuje lub opowiada mu swoje przeżycia, wyrażając przy tym gniew, płacz, ból i radość. Wszystko to, czego doświadcza.
Nie stara się być bardziej kobieca — udając kogoś, kim nie jest. Kiedy chce zrobić sobie makijaż, to robi. Czasem bywa rozdrażniona, roztargniona, liryczna i delikatna, Najbardziej bywa sentymentalna na łonie natury. Wszystkie te cechy charakteru i uczucia towarzyszą, jak każdej innej kobiece.
Nigdy nie chciałaby zrezygnować ze stabilizacji, jaką daje stały związek. Nie wyobraża sobie spełniania się w ramionach innego mężczyzny niż-męża. Kocha jego i syna, stawiając siebie w gorszej pozycji niż każdego z osobna. Na pełnię samorealizacji zapewne zabraknie jej życia. Umrze zrealizowana częściowo. Jeszcze teraz ten straszny wypadek. Jeśli uda się wyjść ze szpitala o własnych siłach z pewnością nie wróci już do pracy. Jest jedną z pierwszych emigrantek z Polski, której zaproponowano przyśpieszony kurs języka angielskiego i współpracę — uznając, że ma coś do przekazania innym.
Płacą jej za to przekazywanie całkiem niezłą sumkę. Przyjemne z pożytecznym.
Nielicznym udaje się wygrać z losem w warunkach godnych politowania. Kto by pomyślał, że stanie się kobietą sukcesu — budzącą zaufanie w obcym kraju.
Tworzy to, czego zabrakło jej w dzieciństwie. Kontakt z różnymi nacjami, pozwolił zrozumieć samą siebie i nadać sens życiu. A jednak żyje rozdarta pomiędzy dwoma światami. Nigdy wcześniej nie przyszłoby jej do głowy, że na taki tryb życia się zdobędzie. W pewnym stopniu jest samotna, chociaż raczej z wyboru niż splotu życiowych okoliczności. W wolnych chwilach woli towarzystwo książek i natury niż ludzi — drażnią ją swoją koncentracją na sprawy przyziemne typu: robić, kupić, etc. Unika licytacji, skupia się na wnętrzu, a nie na zewnętrzności. Konsumpcja życia przeraża ją, podobnie bieda. Dąży do godnego życia, nie popadając w skrajności. Ma kilkoro życzliwych przyjaciół. Wolących być niż mieć.
Nie lubi materialistów pochłoniętych własnym światem.
Miała tam jedyną przyjaciółkę, która nie odezwała się nawet na telefon Pawła.

Hania, na początku czuła się zagubiona wśród obcych, najbardziej w święta. Podróżowała brudnym przewozem wśród muzułmanów, busem toczącym się kilka godzin w jedną i drugą stronę. To coś, spowodowało życiowy przełom. Być może tak działała na nią świadomość końca jednego, a nadejście rzeczywistości, jakiej nie znała.
Patrzyli na nią z grymasem niezadowolenia, gdy przypadkowe zetknięcia ciał podczas zakrętów i naruszających indywidualną granicę intymności, opatulonych do granic niemożliwości twarzy. Dotyk, naruszał granice wyznaniowe. Starała się odwracać swą uwagę czytając w drodze do pracy i z  powrotem.
Dziś, to już historia mająca zaledwie pięć lat w zamkniętych granicach. 


* * *

Przygląda się znajomym uśmiechom nad łóżkiem.
- Patrzy na nas, pewnie zaraz się odezwie — tłumaczy Paweł. Haneczka, zamiast odpowiedzieć, uśmiecha się. Wzbudza zainteresowanie i wprawia w zakłopotanie znajomych jej osób. Chłopiec ma ochotę przytulić się. Możliwe jest, że byłoby to niebezpieczne. Postanawia nie ryzykować, przynajmniej jeszcze nie teraz. W jej postaci wszystko zdaje się do siebie nie pasować. Jakby nie ta sama kobieta.
Ma mniej wyraziste spojrzenie. Jedno zdanie wypowiada bardzo wolno — Jestem martwa. Czy musiałam być, by więcej mieć?

- Powinnaś wrócić jak najszybciej do Polski, oczywiście wracam z tobą. Powiedział chłopak, trzymając matkę za rękę. Sprawiał wrażenie bardzo przejętego.
- Jestem martwa… oznajmiła ponownie.
Harry, stał w milczeniu, przyglądając się im obojgu. Nie rozumiał, o czym mówili.
- Nie, tylko nie to! Rzuciła nerwowo dziewczyna. Odwróciła się do Anglika tłumacząc z polskiego. Słuchał z kamienną twarzą pozbawioną emocji, nigdy nie narzekał na swój los — cokolwiek złego by się działo, zawsze kwitował jednym zdaniem. „Yes okay, no problem". Obecność Harry’ego zapewnia całej trójce poczucie bezpieczeństwa. Oczekują na kolejny ruch z jego strony, wysłuchując w zamyśleniu. Gładził kilkudniowy zarost na twarzy.

-Hm, to jest niemożliwe, ona musi tutaj zostać, ma inasurance. Chociaż, zastanawiam się, czy leczenie w Polsce nie byłoby korzystniejsze dla Anglii, ponieważ tam jest taniej. Potrzebna będzie perfekcyjna rehabilitacja, ale musicie sami zdecydować. Sam, odradzam. Ciekaw jestem jak ona ma pokonać taką przestrzeń. Ważne jest, co lekarze zdecydują. Obawiam się jednak, że nie tak szybko wyjdzie stąd. Na chwilę obecną nie można ją ruszać, ale otoczyć jak najlepszą opieką. Będę musiał pojechać do pubu -odparł spokojnie. Myślę, że zostaniecie tutaj. W razie czego dzwońcie, przyjadę. Skierował spojrzenie w stronę Hani, uśmiechnął się i pożegnał — podniosła porozumiewawczo palce u ręki i odwzajemniła uśmiechem. Kasia przystawiła krzesło i usiadła po drugiej stronie łóżka.
- Lepiej się pani dzisiaj czuje?
- Tak, cieszy mnie to, że jesteś. Kiedy wracasz kochanie. Spytała spokojnie.
- To zależy, czy dostanę pracę. Mark, obiecał coś mi znaleźć. Wezmę roczną dziekankę, podszlifuję język angielski. Myślę, że byłoby z korzyścią dla nas obojgu.
- Przestań! To wszystko mnie przeraża — przerwał Paweł.
Rozumiem. Mnie też nuży długotrwałe przebywanie w jednym miejscu. Wiem, że kontakt z ludźmi, pozwala poznać różnorodność osobowości, wielorakość perspektyw postrzegania. Jednak potrzebna jest ci pewna stałość, bezpieczeństwo, której tutaj nikt nie może ci zapewnić, nawet ja — Co kraj, to obyczaj.
Na salę weszła pielęgniarka, przerywając dialog. Sięgnęła po pusty kubek. - podać coś do picia? Nie czekając na odpowiedź napełniła jakimś płynem. Chłopak przyglądał jej się uważnie.
- Podoba ci się?
- Nie. Interesują mnie ludzie.
- Zbyt uogólniasz i chyba zanudzasz mój drogi, rozumiem, że, to z powodu wybuchowej mieszaniny egoizmu i narcyzmu. Sorry, tak w skrócie mogę przedstawić twoją skromną osobę. Moim jedynym i nadrzędnym celem jest wołanie o pomoc, póki ją widzę. Nie mam zamiaru też siedzieć z założonymi rękami, izolując się w swoim świecie. Przyjrzyj się swojej matce, gdyby myślała twoimi kategoriami — kim byłbyś dzisiaj? Ja chcę szukać sensu, emocji i uczuć. Namiastką złudnego piękna są reklamy, nic takiego potrzebujemy. Ty nie widzisz biednych dzieci, o których rodzice nie dbają, a wiesz dlaczego? Bo zawsze miałeś podane na tacy. Widzi to każdy, kto chce widzieć. Okrutna jest prawda, ale okrutniejsze jest jej niedostrzeganie. Bóg pomaga tym, którzy pozwalają sobie pomóc. Trzeba w coś wierzyć i nie trzeba być praktykującym katolikiem. 
 

        Przed nami wielka niewiadoma — depcze nasz spokój, który jest niczym innym jak biernym byciem. Nie narzekam, w końcu coś się dzieje, jestem przeczulona na punkcie nicnierobienia. Wiem, że to złe słowo, praca do czegoś prowadzi.
- Siedział zamyślony, zastanawiając się co dalej. Matka, potwierdziła rację dziewczyny — przytakując głową. Poderwał się z krzesła i wyszedł przed szpital, zostawiając je obie na sali. Zobaczył księżyc prawie w pełni, wokół niego gromadziły się gwiazdy. Zrobiło się chłodno, tuż nad głową zakrzyczała alka, wzdrygnął się i usiadł na ławce przypalając papierosa.
Czuł się rozczarowany życiem tułacza i poszukiwacza wrażeń.
- Nie mogę się nad sobą rozczulać, kiedy matka potrzebuje pomocy. Transport do Polski w takim stanie jest niemożliwy. Musi tutaj zostać, a ja z nią. Nie zostawię ją samą na obcej ziemi. Tak, zostajemy wszyscy. Poproszę Harry’ego o pomoc dla nas obojga — Marka nie znam na tyle, by mu ufać. Przekonałem się, że świat to nie tylko zło. Jestem dobry i muszę to udowodnić, muszę okiełznać emocje. Brakuje mi poczucia rzeczywistości, dopiero poznaję świat pełen zamętu. Muszę się nauczyć w nim żyć, by więcej nie upaść. - Przerwała myślenie Kasia, która podeszła do niego z pytaniem, czy dzwonił po Harry’ego.
- Tak, już jedzie. Skoczę pożegnać się z mamą. Wiesz, co ci powiem? Zostajemy!
Cdn.
©BaMa

Tylko zalogowani użytkownicy mog? czytać i dodawać komentarze
Dołaczył/ła:
17.04.2010
21:22:39

Miasto:
Lubaczów
Data urodzenia:
1954-07-05

Zarejestruj się by mieć dostęp
do wszystkich opcji serwisu.
Informacje:
» Tekst czytany był: 592 razy.
» Dodano 7 komentarzy do tekstu.
» Tekst lubi 3 osób.

Sprzedam powierzchnie reklamową na portalu www

Muzyka i Edukacja > Ksiąki > Czasopisma

Zapraszam do kontaktu
Użytkowników Online
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online

Nieaktywowany Użytkownik: 0
Najnowszy Użytkownik: ~Robert Furs

PRAWA AUTORSKIE ZASTRZEZONE

Copyright © E-Literaci.pl Kwiecień 2010 - 2024
Witryna jako całości i poszczególne jej fragmenty podlegają ochronie w myśl prawa autorskiego
wykorzystywanie bez zgody właściciela całości lub fragmentów serwisu jest zabronione
Serwis powstał wg pomysłu Barbary Mazurkiewicz

Serwis literacki E-Literaci dedykuje wnuczce Nikoli, gdyż powstał w dzień jej urodzin.
Serwis, zarejestrowany w Sądzie tytułem prasowym, jako Dziennik.

26,964,449 Unikalnych wizyt
Redaktor naczelna - Jadwiga Bujak
Administrator - Jadwiga Łowkis (babajaga)