nie cieszy ją uszczypliwość
igły kłują satysfakcja uśmiechnięta
sinusoida zadomowiła się na złe
nawyki wrosły w codzienne menu
cierpliwość od dawna zachorowała
natręctwa są brunatnymi plamami
rozmowy hasłami rzucanymi ot tak
dyktatura bez aplauzu ze świadomością
dialog podeptany przez abecadło słów
na krawędzi pogubiona wena
szarzyzna zachlapana epitetami
zwinięta w kłębku różnorodności
tęsknota za bycie sobą swoim ja
cisza nigdy nie jest ciszą
można tylko spowiadać się w wersach
naturalność żyje poza zasięgiem wyobraźni