Zaloguj siś by mieć dostęp do całości serwisu
Jun
04
2019 |
Ucieczka
dodany przez Jadwiga Lowkis-babajaga o godz. 18:05:30 A
A
A
Zbliża się godzina wyjazdu, a właściwie mojej ucieczki. Tak, ucieczki. Planowałam ją niemal od roku, a może i dłużej. Dość mam takiego życia! Przerastają mnie obowiązki. Dzieci, dom i mąż tyran. Zakochałam się w nim, mając dziewiętnaście lat. On miał osiemnaście. Zbliżał się bal maturalny, nie miałam partnera, więc zaradny szwagier przyprowadził sąsiada. Rysiek mieszkał w pobliskiej wiosce. Wysoki, szczupły, czarny. Koleżanki wzdychały na jego widok. Wybrał mnie. Rysiek świetnie tańczył, na balu czułam się jak królowa. Suknia z butiku, wysoki obcas, fryzura i on taki szarmancki. Już wtedy wiedziałam, że ten bal i my to początek czegoś pięknego. Delikatnie sączyliśmy szampana z pucharów. Wzrok Ryśka przeszywał na wskroś. I uśmiech… Och, ten uśmiech! Białe równe zęby. I to spojrzenie! Odprowadził mnie do domu, delikatnie musnął w czoło, jednocześnie mocno przyciskając do siebie. – Ty diablico – szepnął na pożegnanie. Powiodłam wzrokiem za znikającą sylwetką kawalera z balu. „Czy ja śnię?!” – niemal krzyknęłam na głos. Ale nie pocałował mnie nawet na pożegnanie, zwyczajnie odszedł. Postałam chwilę i zniknęłam w klatce. W domu wszyscy spali oprócz mamy, która krzątała się po kuchni. Przywitała mnie uśmiechem, rzucając: – Sama przyszłaś? – Tak – odpowiedziałam jakby od niechcenia. – A gdzie twój kawaler? – Poszedł do domu. Dziwny jakiś, nawet się ze mną nie umówił. Myślałam… no wiesz… ale nieważne… – rzuciłam bez ładu i składu. Potem szybki prysznic i do wyrka. Od balu minął miesiąc, a może więcej. Rysiek nie dawał znaku życia. Szkoda, bo nawet mi się spodobał. Myślałam o nim dość często, ale po czasie machnęłam ręką. Znalazłam pracę w stołówce policyjnej, zgodnie ze swoim zawodem. Ukończyłam technikum gastronomiczne i chociaż miałam większe aspiracje, to pracowałam jako kucharka, z myślą, że może kiedyś znajdę coś innego. Och, jak się cieszyłam z pierwszej wypłaty! Wypad na miasto i pierwsze zakupy za własne pieniądze, a nie od mamy. Zupełnie niespodziewanie pojawił się mój znajomy z balu. Tamtego dnia wybierałam się na festyn niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Co roku o tej porze odbywały się tam letnie festyny z udziałem lubuskich śpiewaków. Gościnnie Ewa Minge zaprezentowała się w swojej najnowszej kolekcji. Westchnęłam na myśl, że nigdy nie dorównam jej ani figurą, ani kreacją. Cudowna kobieta! A po części artystycznej dyskoteka do drugiej w nocy. Już nie pamiętam jak doszliśmy do domu. Pamiętam tylko, że tym razem mój przystojniak wszedł do środka. W mieszkaniu byliśmy sami. Rodzice u cioci, siostra na wycieczce, a brat – pewnie u kolegi, przecież były wakacje. Szczęście nam dopisało, zrobiliśmy to w chwili uniesienia. Niespełna pół roku później byliśmy już małżeństwem. Po niedługim czasie na świat przyszedł syn, po dwóch latach – córka. Zamieszkaliśmy z babcią Ryśka w zamian za opiekę nad nią. Staruszka po roku zmarła. Tęskniłam za nią. A przy natłoku obowiązków mąż mój przestał być już taki szarmancki. Zerknęłam na zegarek. O Boże! To już ta godzina? A ja jeszcze w szlafroku wśród nieładu i z niespakowaną walizką. Otwarta szafa, szuflady powywracane do góry dnem, a po dywanie porozrzucane rzeczy. Mam wrażenie, że zabraknie mi czasu. Zawsze tak jest, gdy się spieszę. Tyle rzeczy jeszcze do zrobienia! Dobrze, że dzieci są u babci, nieświadome, co zaplanowała mama. Ale przecież wrócę za jakiś czas, jak tylko stanę na nogi, i zabiorę je. Jeszcze prysznic, makijaż. W co się ubrać? Wiem, wiem, dżinsy, te z dziurą na kolanie, i tunikę. Wyglądam całkiem, całkiem, strój tuszuje moje zaokrąglenia po ciąży. Taksówka będzie za godzinę, a Rysiek tak szybko nie wróci. Ma spotkanie z klientem, a może z partnerem. Próbują założyć spółkę. Na odchodne rzucił tylko: „Nie czekaj z kolacją, wrócę późno”. Zawsze wraca późno, gdy umawia się w sprawach zawodowych. Jak mogłam pozwolić sobie na takie traktowanie! Poniżał mnie wśród znajomych, już nawet ze mną nie rozmawiał, wydawał tylko polecenia. Teraz wiem na pewno: ma tę rudą Kaśkę, pracuje u niego jako księgowa. Ciągle ją odwiedzał, nie wracał na noc, a mi wytykał moją tuszę. To prawda, Kaśka jak modelka, a ja? Po dzieciach zostało co nieco, właściwie mam to w genach – mamie i babci nic nie brakuje. Może jakbym tak nie opychała się słodyczami… Każde wytłumaczenie jest dobre. Siadam jeszcze na fotelu obok tacy z czarną kawą. Już prawie zimna, upijam łyk. Przyszedł SMS. To od syna. „Mamo, czekamy. Kiedy będziesz?”. Źle się z tym czuję, nie mogłam im powiedzieć. Ani im, ani mamie. Za trzy godziny mam samolot z Poznania. Bilety kupił mój przyjaciel, który tam mieszka. Obiecał, że pomoże mi się urządzić. Andover – nawet nie wiem, w której części Anglii to jest. Przyjechała taksówka. Wreszcie! Chwytam w pośpiechu walizkę i komórkę. Ostatni raz ogarniam wzrokiem pomieszczenie, w którym przez ostatnie dwa lata przeżyłam gehennę. To koniec! Nigdy więcej nie pozwolę sobie na takie traktowanie. Mam nadzieję, że dzieci mi wybaczą, przecież wrócę i je zabiorę. Odwracam się, wsiadam do samochodu. Już za późno na jakiekolwiek przemyślenia. Nie mam czasu.
04.06.2019
Tylko zalogowani użytkownicy mog? czytać i dodawać komentarze |
Autor: Jadwiga Lowkis-babajaga
Dołaczył/ła: 04.05.2010 17:29:18 Miasto: Gorzów WlkpData urodzenia: - Zarejestruj się by mieć dostęp do wszystkich opcji serwisu. Inne teksty autora: łap chwile...
Wesołych Świąt...
gdzieś na uboczu ...
kobieta potrafi ...
narodziny poezji ...
dojrzałe owoce...
realia ...
karnawał ...
och życie ...
zmiana...
dwie twarze ...
» wszystkie teksty Informacje: » Tekst czytany był: 1092 razy. » Dodano 8 komentarzy do tekstu. » Tekst lubi 2 osób. |
Użytkowników Online
Gości Online: 4 Brak Użytkowników Online Nieaktywowany Użytkownik: 0 Najnowszy Użytkownik: ~Robert Furs |