Zaloguj siś by mieć dostęp do całości serwisu
May
14
2019 |
Tamta dziewczynka
dodany przez Alicja Kuberska o godz. 10:27:45 A
A
A
Tamta dziewczynka Zapowiadał się piękny, czerwcowy dzień. Na bezchmurnym niebie pojawiło się słońce. Pierwsze promienie obudziły ptaki. Najpierw zaświergotał jeden i nagle odezwały się wszystkie. Janowi skojarzył się chór w operze. Uśmiechnął się i podszedł to okna. Termometr zaokienny wskazywał osiemnaście stopni. Otworzył szeroko drzwi na taras, a Mucha, mały biały maltańczyk, natychmiast skorzystała z okazji i wybiegła na ogród. - Co za piękny poranek – pomyślał – człowiek nie zwraca uwagi na takie niby zwykłe rzeczy. Jak tu cicho i zielono! Od razu przed oczami stanął mu podobny świt w Afganistanie. Tam słońce było inne, a w krajobrazie królowały brąz i szarość. Dwa różne światy. Tam wszystko było inne. Wrócił do domu wczoraj, nierozpakowana walizka stała w korytarzu. Długi prysznic nie do końca spłukał afgański kurz. Czuł jeszcze w nozdrzach zapach tamtej ziemi. Każdy szmer nadal wzbudzał niepokój. Przypomniał mu się Kamil, kiedy powiedział: - Stary, trudno się przestawić. Jak wracam do Polski, to wszystko wydaje mi się dziwne. Nawet nie gadam o tym z moją żoną, bo i tak niczego nie zrozumie. Trzeba być na misji, poczuć oddech śmierci na plecach, aby się wypowiadać. Kiedy jestem w kraju brak mi adrenaliny, a kiedy jestem w Afganistanie tęsknię za bliskimi…Wiesz, na misji życie jest prostsze . Musisz oddychać, jeść i nie dać się zabić. Kamil uwielbiał ryzyko. W Sharana, wszyscy znali tego nieustraszonego komandosa. W jego obecności żołnierze czuli się bezpieczniej. W czasie akcji bojowych na twarzy Kamila pojawiał się rodzaj surowości, z twarzy znikał uśmiech. W oczach widać było maksymalną koncentrację. Ludzie cenili go za odwagę, zmysł precyzyjnego planowania, analityczny umysł i celność oka. Jan był jednym z jego „ niespotykanie spokojnych zabijaków ” i brał udział w najbardziej niebezpiecznych akcjach. Nauczył się od dowódcy, że w Afganistanie nie ma reguł, nie ma słów „ nigdy” i „zawsze”. Nagle poczuł za plecami czyjąś obecność. Odwrócił się. W drzwiach stanęła Iza, jeszcze w poranniku, nieumalowana i z włosami zawiązanymi w kitkę. Było w niej coś rozczulającego – wyglądała jak dziewczynka. Wiatr rozwiewał niesforne blond loki wymykające się spod niedbale zawiązanej różowej wstążki. - Dobrze spałeś? – zapytała. Zaraz ci przyniosę kawę. Zosia tak się wczoraj ucieszyła z powrotu taty. Nie mogłam dziecka zagonić do łóżka, ale za to dzisiaj „córeczka tatusia” śpi jak zabita. Ciekawa jestem, o której wstanie. - Nie budź dziecka . Uwielbiam patrzeć jak śpi. Mam wasze zdjęcia zawsze ze sobą. To pozwala przetrwać tęsknotę – poszedł do żony i pocałował ją. Tak mu brakowało jej bliskości, zapachu włosów, ciepła, śmiechu. Dzisiaj byli znowu razem. Stanowili szczęśliwa rodzinę. - Chodź, zobaczymy co robi mały śpioch – Iza wzięła go za rękę i pociągnęła w kierunku dziecięcego pokoju. Zosia spała i uśmiechała się przez sen. Jasne, długie włosy wiły się na białej poduszce. Długie rzęsy rzucały cień na brzoskwiniowe policzki. Zdążyła się już opalić. Nic dziwnego, cały dzień biegała za Muchą po ogrodzie. Dziecko nie tak dawno się urodziło, a już ma pięć lat. Koło Zosi leżał jej ukochany, pluszowy miś. Jan pochylił się nad córka i delikatnie pocałował ją w policzek. Zosia uśmiechnęła się przez sen. Nagle wróciły wspomnienia. Ile lat miała tamta dziewczynka? Pięć, a może więcej?. Była drobniejsza od Zosi, zapewne niedożywiona. Uśmiechała się tak jak Zosia. Brudna i obszarpana. Nierozczesane, gęste, czarne włosy spadały jej na plecy. Pamięta tamten dzień, jakby to było dzisiaj. Podjechali do afgańskiej wioski. Wywiad mówił, że jest tam bezpiecznie. Chłopaki rozmawiali na migi z tubylcami i rozdali przywiezione dary. Wydawało się, że nic nie może się stać. Nagle zobaczył tę dziewczynkę idącą w kierunku żołnierzy. Dziecko owinięte było materiałami wybuchowymi. Kamil krzyknął: - Strzelaj ! Wycelował. Padł strzał. Nie zawahał się. W czarnych oczach umierającego dziecka zobaczył zdziwienie, żal. Zapewne szła po cukierki, które rozdawali ci dziwni ludzie z daleka. Potem rozpętało się piekło. Udało im się wycofać bez strat w ludziach, tylko Kubę lekko musnęła kula. Wieczorem Kamil podszedł do niego. Klepnął po plecach i powiedział: - Nie łam się stary. To nie twoja wina, Dla nich tamta dziewczynka nie miała żadnej wartości. Zrobili z niej mięso armatnie i skazali na śmierć. Taka kultura, taka wojna… Spojrzał na Zosię jeszcze raz. Równomierny oddech świadczył o głębokim śnie dziewczynki. Pocałował córkę i zerknął na Izę. Zamyślił się. - Czy Iza potrafiłaby zrozumieć? Nie…Chyba nie…Czasami człowiek sam musi nieść swoje wspomnienia… Tylko zalogowani użytkownicy mog? czytać i dodawać komentarze |
Autor: Alicja Kuberska
Dołaczył/ła: 07.09.2010 20:12:25 Miasto: InowrocławData urodzenia: 1960-11-08 Zarejestruj się by mieć dostęp do wszystkich opcji serwisu. Inne teksty autora: zgubione dane...
Jesienna miłość...
Samotna wyspa...
Taniec po rosie...
bez dialogu...
rozmowa przy śniadaniu...
Portret z chmur...
Deszczowa sonata...
Ogród w Przygodziczkach...
opowieść zapisana na szyb...
los artysty...
» wszystkie teksty Informacje: » Tekst czytany był: 1176 razy. » Dodano 5 komentarzy do tekstu. » Tekst lubi 2 osób. |
Użytkowników Online
Gości Online: 1 Brak Użytkowników Online Nieaktywowany Użytkownik: 0 Najnowszy Użytkownik: ~Robert Furs |